Przewodnik Ci w ucho – miejskasciezka.pl Zintegrowany Informator Pacjenta NFZ w praktyce


„Ciągle te same gęby” czyli słów kilka o polskiej blogosferze


27 lipca 2013, 22:19 | 42 komentarze | 31 384

Znacie ich wszyscy bardzo dobrze. Te same uśmiechnięte gęby. Żyją z reklam różnych produktów. Nie, to nie bohaterzy telezakupów Mango. To gorszy plebs. Całkowicie oderwany od rzeczywistości. Blogosfera.

Piecyk – król blogerów rozpoczyna niechlubną listę. Dalej jest Maciej Budzik, Margeritta, Krzysztof o wielu nazwiskach i Paweł Kopyto. Myślę, że każdy z nich jest Ci dobrze znany. Ich twarze pojawiają się na billboardach, w prasie, telewizji. Są wszędzie. Jeśli otworzysz lodówkę to z pewnością ich tam znajdziesz. I nie masz się co łudzić – to oni wyjadają Twoje zapasy!

W związku z tym, że niektórzy potraktowali cały ten tekst w 100% serio jestem zmuszony dodać do niego hashtag #ironia. Dobrego odbioru :)

Błogosfera

Zacznijmy obrabiać tyłek największemu. Piecyka zna każdy. Znany jest przede wszystkim z tego, że opowiada jakieś kretyńskie bajeczki o latawcu i tymi ckliwymi historiami mami tysiące ludzi. Lubi podróżować (najchętniej nie za swoje pieniądze). Czasami podłechta własne ego pisząc książkę, którą zawsze sprzedaje w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy. Cenzura jaką rozciąga na swoich blogach w komentarzach zapoczątkowała wielką cenzurę internetu w Chińskiej Republice Ludowej. To jeden z niewielu blogerów, których stać na zagraniczne końcówki domen. W ostatnim oficjalnym komunikacie na swoim blogu zapowiedział, że założy bloga, tym razem z końcówką .ru

Kolejny w kolejce jest Budzik. Maciej Budzik. Znany głównie z tego, że lubi się ogrzać przy Słońcu Peru. Współpracuje z Natalią Siwiec i tym gościem, który jeździ na koniu tyłem i podrywa nasze laski. Nie rozstaje się ze swoją kamerą, którą chętnie nagrywa siebie (z rąsi albo monopoda). Najbardziej podpadł internetom tym, że jadł mięso z kangura. A fe!

Margeritta w przeciwieństwie do Budzika ogrzewała się przy Piecyku i dzięki niemu zyskała fejm. Kobieta bezwzględna. Widziałem kiedyś na YouTube jak wiąże do krzesła jakiegoś faceta. Wyłączyłem, żeby oszczędzić sobie drastycznych scen, jakie z pewnością się w dalszej części tego filmu pojawiły. Nikon jest jej ex. Kilka dni temu na swoim blogu obwieściła, że znalazła faceta, który zrobi jej wszystko. Ja tam myślę, że facet jej kit wciska.

Krzysztof jest żywym dowodem na to, że w sieci widzimy „ciągle te same gęby”. Dosłownie widzimy, bo w przeciwieństwie do całej powyższej śmietanki on jako jedyny nosi dumnie miano vlogera. Nikt nie zna jego prawdziwego nazwiska. Facet ma nie równo pod sufitem. Wystarczy, że włączycie kilka jego nagrań. Raz sprawia wrażenie dżentelmena, innym razem zachowuje się jak gimbus albo nieobliczalny maczo. Niby charakteryzacja i sposób bycia różni się u każdej z tych postaci, ale ja mam pewną teorię kiedy patrzę na te nagrania. Facet jest albo niespełna rozumu albo jest wyrachowanym vlogerem, któremu zależy na tym żeby zarabiać dodatkowo na niezorientowanych reklamodawcach nie tylko za siebie, ale za każdą postać, którą wykreował. Ogólnie cwaniak i kanciarz. W dodatku nie potrafi niczego stworzyć samodzielnie tylko ściąga pomysły zza wielkiej wody. Wspominałem już o tym, że się sprzedał pewnej sieci komórkowej, a prywatnie korzysta z innej?

Nowym odkryciem w polskiej blogosfery był Paweł Kopytko. Ponieważ nazwisko zobowiązuje, dlatego Paweł postanowił wszystko tworzyć na jedno kopyto. Wszystkie jego projekty są takie same jak u konkurencyjnych blogerów. Zero innowacyjności. W dodatku Paweł nie ma krzty dystansu do siebie i środowiska. Uznawany jest za speca od designu, a jego blog jest pusty. Jakieś tam ikonki z lewej, jakieś artykuły niby są, ale poza tym to nic tam nie ma. Autor jeszcze śmie przekonywać ludzi, żeby się nie bali przestrzeni. Nierób jeden. Uzupełniłby brakujące miejsce na swojej stronie a potem będzie innych uczył. Obecnie nie ma pomysłu na zdobywanie fanów, więc wrzuca zdjęcia kotów licząc na lajki.

Dlaczego błogosfera? To chyba jasne – blogerzy wyżej wymienieni i ich znajomi „po fachu” są chcą błogo spędzić czas. To jest najważniejsze. Nie ma znaczenia miejsce: może być Rodos, USA, Cylicja czy inna Kreta. Może być też własne mieszkanie, byle kurier z prezentami często dzwonił do drzwi.

Manifest małych żuczków

My, małe żuczki prowadzące skrupulatnie swoje blogi mamy dość. My też, choć nie mamy za wielu znajomych w agencjach reklamowych, chcemy żeby na naszych blogach pojawiły się reklamy fajnych produktów. Nie, nie wystarczy nam gratis który dostaniemy za recenzję. Czy słyszycie płacz szafiarek, które muszą z własnej kieszeni sypać monetki, żeby mieć nowy materiał (w dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu) na bloga? Nie jest łatwo, oj nie jest.

Tak więc blogerzy wszystkich miast: szafiarki, technologiczni, lajfstajlowi, kulinarni – łączcie się. Stwórzmy wielką społeczność, która pokaże jak istotną częścią polskiego internetu jesteśmy. Meldujcie się w komentarzach. Niech ten artykuł będzie jak zaczyn, z którego powstanie świeży, pachnący, z chrupiącą skórką, bochen chleba.

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting