Dziś Dzień Przytulania. Dziesiątki osób wyszło na ulicę, żeby zamanifestować przyjacielski stosunek do ludzi. Tabliczki „Free hugs” czy „Darmowe przytulanie” były widoczne z daleka. Niektórzy reagowali dość szybko schodząc „dziwakom” z drogi, inni nieśmiało krążyli czekając na możliwość przytulenia. W tym czasie dziesiątki hejterów robiło w sieci to co zwykle.
Hejterzy istnieją w internecie nie od wczoraj. Są to ludzie, którzy czerpią niebywałą przyjemność z krytyki cudzej pracy. Niech się wam nie wydaje, że chodzi o krytykę konstruktywną. Raczej zależy im o zaczepkę i próbę wywołania kłótni. Zresztą hejterzy nie mają czasu na konstruktywną krytykę. Przecież co godzinę (według tego co podaje firma analityczna DOMO, a co przekazuje polskim internautom Antyweb) pojawia się na YouTube 48 godz. nagrań. Żadna minuta z tych prawie pięćdziesięciu godzin nie może zostać pominięta. Wszystkie filmy trzeba oznaczyć kciukiem w dół oraz stosownym komentarzem.
Skąd się biorą w sieci hejterzy? Tego nie wie nikt, jednak hejtowanie wydaje się zaraźliwym trendem, przypuszczam że nie tylko w polskim internecie. Pamiętacie sukces Demotywatorów? Czy przypadkiem targetem dla tego serwisu nie byli hejterzy? Potem, wraz ze wzrostem popularności Demotywatory stały się bardziej uniwersalne i tym samym przyjęły napływ tych internautów, którzy hejterami nie są. Obecnie nie będziecie tam demotywowani, raczej zobaczycie zdjęcia i filmy ze śmiesznymi kotkami i pieskami. Najwierniejsi hejterzy zostali i piszą w komentarzach jak bardzo nie podobają się im dodane na głównej znaleziska. Reszta zaczęła szukać własnego miejsca.
Gdziekolwiek by nie byli, hejterzy są potężną siłą w internecie, której nie można lekceważyć. Można wykorzystać ich obecność w sieci tak jak to zrobił twórca Demotywatorów, Mariusz Składanowski, i stworzyć przestrzeń tylko dla nich, a następnie przekroczywszy punkt krytyczny zmienić profil serwisu na bardziej uniwersalny. Na pewno nie warto z nimi zadzierać, bo bezpodstawna krytyka może zdołować osoby o słabszej psychice i pozbawić nadziei na zrobienie czegoś naprawdę imponującego.
Nie sądzę aby w najbliższych miesiącach hejterów w internecie miałoby ubywać. Zawsze będzie tak, że jedni po omacku będą dążyli do doskonałości, a inni będą czerpać radość z ich krytyki i w ten sposób będą budowali swoje poczucie wartości. Jestem ciekaw czy gdyby po jednej stronie stanęli zwolennicy dzisiejszego Dnia Przytulania, a po drugiej internetowi hejterzy (którzy wbrew legendom nie żyją tylko w sieci, ale czasami wychodzą „na powierzchnię”) to jaki byłby wynik tego starcia. Czy hejterzy przekonaliby „hugersów” o wyższości hejtu nad przytuleniem? A może pod wpływem serdecznych uścisków odwiesiliby maskę hejtera i uśmiechnęliby się szczerze choć na chwilę?
Hejters gona love? Nie sądzę. Ale gdyby tak się stało, to by dopiero było…
Fot. Depositphotos.com – 6830402