Wielka kropka taktycznego obserwowania tematu Co mi szkodzi – przyjmę ją do znajomych. Może coś z tego będzie?


Internetowa loża szyderców


20 listopada 2017, 10:46 | 6 komentarzy | 33 343

Zdarzyło Ci się kiedyś napisać dłuższy tekst, który po publikacji zbierałby praktycznie tylko komentarze na temat jednego pomylonego w nim faktu, czeskiego błędu który zmienił sens słowa czy wyrazu użytego w złym kontekście? Jeśli tak – witaj w internecie. Takie rzeczy spotkać można praktycznie tylko tutaj. Przeszedłbym z tym do porządku dziennego, tylko że zazwyczaj osoba krytykująca staje się ślepa na przekaz właśnie ze względu na ten jeden czy drugi drobiazg na którym się zafiksuje.

Oznaka inteligencji?

Im dłużej o tym myślę, tym wyraźniej przypominają mi się czasy studenckie, gdzie siadanie na loży szyderców sprawiało, że z wykładu zapamiętywałem tylko to, że profesor pomylił dwa fakty ze sobą, a następnie aż do przerwy używał obcego słowa wymawiając je dość pokracznie.

Taki sposób przyjmowania wykładu/wpisu/prezentacji narzuca się nam sam ponieważ błędy, które inni popełniają są znacznie dotkliwsze dla nas samych aniżeli dla nich. Tak już mamy, że łatwiej nam zobaczyć drzazgę w czyimś oku, a belki we własnym oku nie dostrzegamy. Biblijna prawda dotyczy nie tylko grzechów popełnianych przez kogoś, które narzucają się bardziej niż nasze własne ale także pomyłek jakie popełniają inni.

Czy reagowanie w ten sposób to oznaka inteligencji? No właśnie, raczej nie. Jest to oznaka tego, że zapoznałeś się pobieżnie z czytanym materiałem czy słuchałeś wykładu i miałeś na tyle wiedzy ogólnej, aby z łatwością wyłapać błąd, ale także na tyle mało kultury, aby podśmiewać się z cudzego błędu za jego plecami.

Szydera vs konstruktywna krytyka

Żałuję, że w szkole nie uczą w jaki sposób przekazywać konstruktywną krytykę. Gdyby ta umiejętność zyskałaby na powszechności, nasze relacje w rodzinnym domu czy biznesie znacznie by na tym zyskały. A przecież to nic szczególnie trudnego. Wystarczy zwracać komuś uwagę osobiście, a nie publicznie czy w komentarzach w sieci oraz pamiętać aby zwrócić uwagę nie tylko na negatywną stronę ale także na pozytywy – i to od nich zacząć.

Co jeśli ktoś zauważy tylko błędy (bez pozytywów) i przyjdzie z nimi na messengerze albo w mailu? Bądź wdzięczny. W czasie gdy ktoś inny musi zlecić korektę specjaliście, Ty masz ją zapewnioną do pewnego stopnia przez czujnego czytelnika, który poczuwa się do obowiązku, aby o każdym potknięciu poinformować. W tych sytuacjach przysłowie „najlepszą obroną jest atak” nie sprawdza się. Tutaj nie ma przed kim się bronić. Warto zamiast tego korzystać z uprzejmości drugiej osoby i naprawić błąd, który się wkradł do tekstu.

Wracając do złośliwości

Mechanizm jest zwykle ten sam. Ktoś oburza się z powodu użycia przez osobę publiczną niewłaściwego zwrotu. Albo sam jest osobą publiczną i wytacza wojnę pewnemu sposobowi wypowiadania się. Jeśli temat jest nośny, w ciągu kilku dni rozprzestrzenia się viralowo i każdy kto śledzi trendy obecne w sieci wie już jaka jest poprawna forma. Pozostali tego nie wiedzą.

Do tego momentu nie ma w tym nic złego. Taki mamy sposób konsumpcji treści w internecie. Gorzej, że kolejnym krokiem jaki wykonujemy – bez względu na zasób wiedzy i przygotowanie do tematu – to wymądrzanie z powodu jakiegoś drobiazgu. Pół biedy jeśli bo takiej sesji mędrkowania ktoś przyzna: „Taka moja natura złośliwego skurczybyka, nie obrażaj się”. Co innego jeśli nie przyzna i będzie jeszcze oczekiwał ze strony osoby, która błąd popełniła (co jest już zupełnie niezrozumiałe) przeprosin.

Dla wszystkich, którzy przygotowują treści

Arystoteles powiedział:

„Jest tylko jeden sposób aby uniknąć krytyki: nic nie mówić, nic nie robić, być nikim.”

Jeśli prowadzisz działalność publiczną – nigdy nie rezygnuj ze swoich działań ze względu na to, że spotykasz się z czasem kąśliwą krytyką. Weź oczywiście to co inni mówią pod uwagę ale nie zamykaj się na to, co robisz ze względu na uwagi, które usłyszysz. „Jest tylko jeden sposób aby uniknąć krytyki: nic nie mówić, nic nie robić, być nikim.”.

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting




Spelling error report

The following text will be sent to our editors: