Biznes z pasją Gdzie jest Wally czyli o wartościowych perłach na śmietniku i opuszczonych kopalniach pereł


Jeśli do escape roomu to obowiązkowo do Sir Locka


28 stycznia 2016, 22:04 | 4 komentarze | 19 250

W kwietniu 2015 rozpoczęła się dla mnie i Kasi niezwykła przygoda. Pierwszy raz poszliśmy do escape roomu. Dobrze pamiętam ten dzień, kiedy zamknięto za nami drzwi w pokoju pełnym zagadek. Nasze mózgi zaczęły pracować na pełnych obrotach. Zadziałał automat. Emocje puściły dopiero po kilku godzinach. W sylwestrową noc zamknięto nas po raz kolejny. Tym razem w miejscu, z którego nie chcieliśmy wcale wychodzić.

Może na początek kilka słów wyjaśnienia dla tych, którzy mogą nie wiedzieć o co w tej zabawie chodzi. Escape Room to pokój pełen zagadek z którego musisz się wydostać. Do pokoju wchodzisz najczęściej w grupie 2-4 osobowej. W środku najczęściej nie przydaje się wiedza, z którą przychodzisz. Mogłeś wagarować całe życie – nie szkodzi. I tak będziesz się świetnie bawił. Wystarczy kojarzyć fakty, przyda się również spostrzegawczość i umiejętność dokładnego przeszukiwania pomieszczeń.

Początki

Nasze pierwsze wizyty w escape roomach wyglądały w zasadzie podobnie. Pojawiał się ktoś, kto zamienił z nami kilka słów, pokazał jak działają kłódki i następnie wpuszczał do pokoju. Co pewien czas na naszą prośbę człowiek, który nas wpuścił przekazywał nam (na naszą wyraźną prośbę) wskazówki. Zawsze wychodziliśmy przed czasem i byliśmy bardzo zadowoleni. Kolejne godziny spędzaliśmy na opowiadaniu sobie jak co zrobiliśmy i wracaliśmy do niedawno rozwiązanych łamigłówek. Jeśli czytaliście tekst Zagadki pod kluczem to pewnie już wiecie czego mniej więcej się spodziewać po tego typu rozrywce.

W międzyczasie byliśmy w kilku innych escape roomach. Z każdego wychodziliśmy pełni energii i z obietnicą odwiedzenia kolejnej lokalizacji.

Nowa jakość

Niesamowicie cieszę się, że 31 grudnia kilka godzin przed Nowym Rokiem trafiliśmy do Sir Lock. W towarzystwie siostry i szwagra postanowiliśmy sprawdzić nową lokację i zaskoczono nas z bardzo pozytywny sposób. Po wejściu do recepcji zostaliśmy wprowadzeni w fabułę szkoły szpiegów oraz otrzymaliśmy zapowiedź tego jak będzie wyglądać Zagadka Enigmy. A było to tak (opis wziąłem z dedykowanej strony dla naszego pokoju – mam nadzieję, ekipo Sir Locka, że nie będziesz miała mi tego za złe):

Feliks Terfer to polski kryptoanalityk pracujący nad złamaniem maszyny szyfrującej Enigma. Według naszych informacji udało mu się rozwiązać największą zagadkę II Wojny Światowej, ale właśnie…

…jest ale. Feliks wraz ze swoimi badaniami zaginął.

Akademia Szpiegów Sir Lock’a chce sprawdzić Wasze umiejętności w bezkompromisowych warunkach. Macie 60 minut na wydostanie się z pracowni pana Terfera zanim przyjedzie brygada SS i odkryć co się stało z naukowcem.

Kolejny tydzień, kolejny pokój

Niedługo później udało nam się zorganizować ze znajomymi kolejne wyjście do następnego pokoju w Sir Locku. Przyciągnęła nas w to samo miejsce dobrze opowiedziana fabuła, indywidualne potraktowanie naszej grupy oraz zaangażowanie ekipy wymyślającej zagadki. Weszliśmy o 21:30, a wyszliśmy … po 1:00. Nie nie, to nie tak jak myślicie. Mateusz, który nas wpuścił, nie zamknął interesu widząc naszą nieporadność (całe szczęście!). Wydostaliśmy się z kilkoma podpowiedziami o czasie ale tak nam się spodobało, że poprosiliśmy o kolejny pokój. I mimo iż nasza grupa była ostatnią, a pora była odpowiednia aby udać się na zasłużony odpoczynek – mieliśmy możliwość wydostania się z kolejnego pokoju. Kolejny pokój rozwalił nas na łopatki. Co więcej, po zabawie przegadaliśmy dobrą godzinę i gdyby nie to, że był środek nocy pewnie byśmy jeszcze dłużej siedzieli i rozmawiali. Od znajomych wiemy, że nadrobili zaległy pokój, więc teraz tylko znaleźć dobry termin i zobaczyć co kryją pozostałe cztery w których jeszcze nie byliśmy.

Fenomen escape roomów

Jeszcze 10 lat temu nie było w stolicy żadnego pokoju z zagadkami. Aktualnie w Warszawie jest 36 firm, posiadających w sumie 89 escape roomów. Aby odwiedzić wszystkie pokoje, potrzebujesz aż 5210 minut.

Kiedy zastanawiam się skąd się wziął ich fenomen i dlaczego tego typu rozrywka tak bardzo mnie fascynuje przychodzi mi na myśl słynny Fort Boyard, który w 1990 r. stał się miejscem rozgrywania popularnego teleturnieju o tej samej nazwie. Pamiętacie ekipy śmiałków, które docierały do fortu umieszczonego pomiędzy francuskimi wyspami i miały za zadanie zdobyć klucze, które pozwalały im się wydostać?

Nic dziwnego, że skoro jako 10-latek obejrzałem dziesiątki odcinków tego teleturnieju po 20 latach kiedy nadarzyła się okazja złapałem bakcyla na wydostawanie się z zamkniętych, pełnych kłódek, pomieszczeń.

Nie jest w sumie ważne skąd się to wzięło w Polsce i dlaczego ta forma rozrywki jest ciekawym doświadczeniem.
Ważniejsze jest kiedy wybieramy się tam razem? :)

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting




Spelling error report

The following text will be sent to our editors: