Jak dobrze znasz ludzi internetu? – quiz Nieszczęścia chodzą stadami


Nieuczciwego klienta poznasz po tym jak zaczyna


18 lipca 2014, 09:12 | 15 komentarzy | 16 512

Nie mam w zwyczaju pisać o swoich klientach. Robię to tylko wtedy, kiedy ktoś mnie zdrowo wkurzy albo okaże się nieuczciwy. Obecnemu klientowi udały się te dwie rzeczy. Już od samego początku mocno zirytował i zniechęcił do współpracy. Potem było tylko gorzej.

Ponad 1,5 miesiąca temu skontaktowała się ze mną podwarszawska firma zajmująca się produkcją specjalistycznych maszyn. Otrzymałem bardzo ogólne wytyczne dotyczące oczekiwań firmy. Mimo iż zadania jakie miałem wykonać były z pogranicza webdeveloperki i podstaw administracji serwera to usilnie od samego początku byłem nazywany grafikiem. Nie każdy musi się znać na wszystkim – pomyślałem ignorując nietrafione określenie.

Nasza propozycja cenowa

Po otrzymaniu specyfikacji i sprecyzowaniu zadań które miałem wykonać zabrałem się do przygotowania wyceny. Po weekendzie wysłałem gotowy kosztorys w PDF-ie, z podzieloną pracą na poszczególne etapy i wyceną każdego z nich. Chciałem w ten sposób pokazać, które elementy są bardziej, a które mniej pracochłonne. Po dwóch dniach otrzymałem odpowiedź. Z początku myślałem że to jakiś głupi żart. Z maila wyczytałem:

„Zapoznaliśmy się z wyceną. W załączniku przedstawiam naszą propozycję cenową, proszę o odpowiedź. Ze względu na szczupły budżet na pierwszym etapie prac będziemy trzymać się priorytetów.”

Zrozumiałe jest, że z pewnych założeń klient będzie chciał zrezygnować, tym bardziej że kilka elementów i tak na starcie było opcjonalnych. Zamurowało mnie, gdy otworzyłem załącznik i zrozumiałem co klient ma na myśli pisząc „przedstawiam naszą propozycję cenową”. Otóż w PDF-ie który otrzymałem była moja wycena z usuniętym logo mojej firmy oraz stopką i wstawioną identyfikacją firmy, która była moim klientem. Spojrzałem na kwoty, okazało się że propozycja wyceny klienta polegała na tym, że z każdej pozycji zostało odjęte 100-200 zł. co dało ok. pół tysiąca złotych oszczędności. Prawda że roztropny klient? Oczywiście było też kilka rezygnacji, odnośnie których tak jak już wcześniej wspomniałem, nie mam żadnych uwag.

Zbierałem się cały dzień do odpowiedzi na tą specyficzną wycenę. Zastanawiałem się czy napisać nieco złośliwie „dziękuję za Państwa wycenę ale nie potrzebuję aktualizacji witryny internetowej” – w końcu kogo wycena tego dzieło. Postanowiłem zachować powagę sytuacji i napisałem coś w stylu: proszę w przyszłości nie negocjować cen w ten sposób, bo świadczy to tylko o Państwa firmie. Uprzejmie też podziękowałem za wycenę i odmówiłem dalszej współpracy, nie widząc płaszczyzny porozumienia. Stawki proponowane przez klienta były nie do przyjęcia. W odpowiedzi otrzymałem telefon i później mail z przeprosinami i akceptacją mojego kosztorysu (delikatnie zmodyfikowanego tak aby lepiej odpowiedzieć na nie do końca sprecyzowane oczekiwania klienta – bez zmniejszania cen za poszczególne usługi).

Dwa tygodnie pracy

Rozpocząłem pracę. Pierwszym etapem była konfiguracja programów pocztowych na kilkunastu komputerach klienta (założenie nowych skrzynek na nowej domenie, przeniesienie poczty, stopki kontaktowe różniące się danymi teleadresowymi na poszczególnych komputerach). Drugim, znacznie bardziej czasochłonnym zadaniem było przygotowanie anglojęzycznej wersji witryny oraz wprowadzenie wszystkich treści po ich otrzymaniu od tłumacza. Miałem też wykonać szereg drobniejszych zadań takich jak przygotowanie papieru firmowego, modyfikacje treści na pozostałych wersjach językowych, uporządkowanie bocznej nawigacji witryny. Całość włącznie z wprowadzeniem poprawek zajęła mi dwa tygodnie pracy.

Po jej skończeniu pozostał do wykonania katalog PDF. Ponieważ jednak nie otrzymałem pełnych materiałów (i nie miałem terminu ich otrzymania), zasugerowałem, żebyśmy rozliczyli się za dotychczasową pracę. Propozycja spotkała się z aprobatą pracownika wydelegowanego do kontaktu w sprawie strony www. Wystawiłem fakturę i od dwóch tygodni czekam na przelew. Ponad tydzień temu minął termin płatności. Mimo moich przypomnień zarówno drogą mailową jak i telefoniczną i kilku obietnic wykonania przelewu, pieniędzy na moim koncie nie ma.

Co robić Panie Prezesie?

Nieuczciwy klient trafi się raz na jakiś czas każdemu. Co robić w takiej sytuacji? W tej sytuacji podpisaliśmy umowę, wszystkie ustalenia mamy w korespondencji mailowej więc mógłbym dociekać swoich praw. Jeśli dobrze się orientuję to można wysłać wezwanie do zapłaty, później ponowić wezwanie, a następnie przesłać ostateczne przedsądowe wezwanie do zapłaty i jeśli to nie pomoże to dociekać swoich spraw w sądzie. W przypadku prac które wykonałem jest jeszcze inna możliwość – wyłączyć zdalnie skonfigurowane usługi licząc na to, że ich brak zmobilizuje Prezesa aby ten przycisnął księgowego i przelał należność.

Co byście zrobili na moim miejscu? Często zdarzają się Wam tego typu sytuacje? Jak dociekacie swoich praw?

Kilka dni później

Historia skończyła się pozytywnie. Po kilku zapewnieniach o wyjściu przelewu i nie otrzymaniu pieniędzy postanowiłem zablokować zrealizowane dla klienta usługi. Najbardziej zabolało zablokowanie skrzynek pocztowych. Nowe przestały działać, a funkcjonowały tylko stare do których klienci mojego kontrahenta nie byli przyzwyczajeni.  Część korespondencji w czasie blokady zapewne nie dotarła. Spodziewałem się telefonu z zapewnieniem o przelewie w drodze, jednak nie było odzewu. Kolejnego tygodnia postanowiłem zadzwonić do Prezesa firmy i porozmawiać o zaistniałej sytuacji. Zapewniłem, że moim zamiarem nie jest szkodzenie i chętnie odblokuję usługi po otrzymaniu przelewu. Dostałem mglistą obietnicę przelewu do końca tygodnia. Firma, jak się okazało, ma problemy finansowe i przedłużające się negocjacje dotyczące dużego kontraktu spowodowały wypłukanie środków. Rozumiem, że taka sytuacja może mieć miejsce, jednak mądrze działający właściciel ma środki na czarną godzinę, a jeśli nie ma to nie zamawia zewnętrznej firmy do wykonania usługi.

Wywalczony przelew dotarł dziś. Usługi są już odblokowane. Usłyszałem, że Prezes nie będzie chciał współpracować z firmą, która postąpiła w ten sposób blokując usługi. Naprawdę? A skąd ten świetny pomysł, że moja firma będzie chciała współpracować z kontrahentem, który zwleka z płatnością?

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting




Spelling error report

The following text will be sent to our editors: