Czytasz blogi? Poznaj techniki porządkujące wpisy Ścieżka przeszłości


Ortoterroryści są wśród nas


10 listopada 2013, 18:43 | 8 komentarzy | 15 877

Wszyscy dbamy o to, żeby pisać i mówić poprawną polszczyzną. Na najczęściej popełniane błędy jesteśmy wyczuleni niczym pit bull na nieproszonego gościa. Codziennie słyszymy: „Włanczać”, „cofać się do tyłu”, „w każdym bądź razie” i wszystko się w nas gotuje. Tylko czy przypadkiem wytykając innym błędy nie stajemy się ortoterrorystą?

Ortoterrorysta to osoba, z którą ciężko funkcjonować w jednej grupie. Możemy być pewni, że w jego towarzystwie każde słowo czy zwrot, którego błędnie użyjemy nie zostanie pozostawione bez komentarza. Pierwsza zasada ortoterrorysty brzmi: wytknąć błąd, bez względu na okoliczności.

Co prawda nazwa sugeruje, że chodzi tylko o błędy ortograficzne. Otóż nie, moi drodzy. Ortoterroryści mają Słownik Języka Polskiego w małym palcu i potrafią wytknąć każdą, nawet najbardziej „zakamuflowaną” pomyłkę.

Czy to źle, że są ludzie, którzy dbają o nasz rodzimy język? Oczywiście, że nie. Wszystko zależy od tego w jaki sposób zwracają uwagę na błędy językowe swoich rozmówców. Jeśli walą poprawną formą jak obuchem w łeb – wtedy może i pozostają hiperortodoksyjni językowo, ale zapominają o zasadach właściwego zachowania w towarzystwie.

Ortoterroryści są wśród nas. Każdy ma go w sobie. Odnoszę wrażenie, że kiedy usiłujemy wyłapywać błędy innych, wtedy przestajemy zwracać uwagę na znaczenie wypowiedzi naszego rozmówcy. Jesteśmy zafiksowani na punkcie poprawności językowej i ma to wpływ na rozumienie tego, co w danej chwili słyszymy. A przyznacie, że chociaż poprawna polszczyzna jest bardzo ważna, to przekaz jest najważniejszy. Jestem daleki od przekonywania kogokolwiek, aby mówił tak jak chce, byle był rozumiany. Nie! O poprawną wymowę i pisownię trzeba dbać. Najlepiej dbać mądrze i kreatywnie, chociażby jak Paulina prowadząca kanał na YouTube „Mówiąc inaczej”. Zobaczcie jeden odcinek:

Wszyscy pamiętamy prace pisemne z języka polskiego. W momencie oddawania idealne, a po sprawdzeniu czerwone od błędów. Czy polonistka brała każdą pracę, czytała nazwisko i listę błędów jakie popełniliśmy? Nie. Skrupulatnie oznaczała każdy błąd i przekazywała pracę do rąk własnych autora. W ten sposób mieliśmy szansę zapoznać się z błędami i poprawić się przy kolejnej okazji. A co się dzieje, jeśli wytykamy błędy publicznie (w towarzystwie czy w internecie)? Wtedy osoba, która popełniła błąd może się poprawić, ale bardziej niż poprawną formę będzie pamiętała to, że ją upokorzyliśmy.

Podobnie jest z internetowymi komentarzami. Czytelnicy zwracający uwagę na błędy to skarb, którego często nie doceniamy. Niestety częstą praktyką jest pisanie o nich w komentarzu, a wystarczyłoby wysłać taką informację w krótkim mailu albo w wiadomości na FB. Wtedy i autor przełknąłby błąd i ortoterrorysta nie oburzałby się gdyby po uwzględnieniu jego uwagi komentarz został usunięty.

Photo credit: mdanys via photopin cc

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting




Spelling error report

The following text will be sent to our editors: