Co-working praski Create24


Porażki Google


11 lipca 2011, 22:43 | Skomentuj! | 19 358

Google Video Player, Answers, Wave czy ostatni Buzz. Większość z tych nazw nic nam nie mówi, a to zapewne dlatego, że są to projekty Google, które nie spotkały się z takim zainteresowaniem, jakiego się gigant z Mountain View spodziewał. Czy tak samo będzie z Google+ ?

Sukces to drugie imię korporacji Google. Ta najbardziej znana firma zatrudnia ponad 20 tysięcy pracowników i wykazuje zyski rzędu 3 miliardów dolarów rocznie (mimo iż większość oferowanych usług jest darmowa). Google usiłuje być innowacyjne, przyjazne pracownikowi, uwalniające jego pokłady kreatywności. Dzięki dużej swobodzie pracownicy realizują swoje pomysły, z których czasem powstają projekty wykorzystywane przez internautów na całym świecie.

Nie zawsze tak jest. Niektóre projekty dochodzą do skutku jako wersje beta, są używane przez nielicznych, ale nie przyjmują się w szerszym gronie odbiorców. Google z powodu dużej aktywności w sieci, może się pochwalić wieloma porażkami.

Na początek nie o aplikacji ale o pomyśle na nazwę firmy z Mountain View. Pierwotnie firma miała nosić nazwę „googol” oznaczające jedynkę i 100 zer. Przez pomyłkę zarejestrowana została domena google.com. Nazwa się przyjęła – i bardzo dobrze! Swoją drogą pierwotna nazwa jest mało przyjazna. Pierwsze skojarzenie z tym słowem jakie przychodzi mi do głowy (i zapewne każdemu, kto nie pasjonuje się matematyką) to mugole z książek J.K. Rowling.

Nie wszystkie porażki wyszły firmie Google na dobre tak jak pierwsza pomyłka. I tak na przykład było z Google Video Player – aplikacją umożliwiającą pobieranie i odtwarzanie filmów. Problemy z transferem pliku na urządzenia przenośne oraz zróżnicowane ceny za usługi pogrążyły projekt w sierpniu 2007 r. Format pliku GVI oraz GVP również się nie przyjął. Użytkownicy sieci postawili na dostępność wideo w sieci, a samej firmie z Mountain View po przejęciu Youtube’a w 2006 r. zaczęło mniej zależeć na aplikacji GVP.

O ile Google Video Player było czymś stosunkowo odkrywczym (aplikacja umożliwiała przeskoczenie pliku nawet wówczas, gdy ten do końca się nie załadował) to Google Answers okazał się niemalże wierną kopią Yahoo Answers. Z tą różnicą, że Yahoo miało ze sobą aktywną społeczność, a Google chciało zbudować serwis z pytaniami i odpowiedziami z pomocą specjalistów oferujących wyczerpujące odpowiedzi w zamian za drobną opłatę. Poziom odpowiedzi był naprawdę wysoki, jednak internauci nie byli gotowi na płatności w sieci, tym bardziej, że u konkurencji mieli nieco gorszą ofertę, ale za darmo. Czynnik ekonomiczny w połączeniu z niewygórowanymi wymaganiami okazały się ważniejsze od kompleksowej obsługi. Obecnie po wejściu na answers.google.com wita nas tekst: „Google Answers nie przyjmuje nowych pytań. Przepraszamy.”

Czy podobnie będzie z Google+? Możliwe – przecież klonowanie pomysłów firmie Google nigdy nie wychodziło na dobre. Buzz, który miał pogrążyć Twittera okazał się jedną z wielu usług Google, które nie wzbudziły większego zainteresowania. Ostatni głośny serwis Google Wave umarł śmiercią naturalną z powodu m.in. zbyt skomplikowanego interfejsu. A miał przecież, podobnie jak Google+, zrewolucjonozować komunikację w sieci (w jego przypadku komunikację i pracę nad dokumentami multimedialnymi w czasie rzeczywistym).

Warto wspomnieć, że Google już próbował zabłysnąć wśród serwisów społecznościowych. Rezultat? Serwis społecznościowy Orkut, praktycznie nie znany w Polsce posiada 60% serwisu to Brazylijczycy, choć autorzy zapewniają, że portal ma charakter międzynarodowy.

Google+ mimo łudzącego podobieństwa do Facebooka posiada kilka ciekawych (własnych) rozwiązań, które przypadły mi do gustu. Bardziej niż Kręgi doceniam Spotkanie (Hangout) czyli kilkuosobową rozmowę wideo z automatycznym pokazywaniem osoby, która w danym momencie mówi. Pierwsze testy jakie wykonałem nie powiodły się, ale bardzo możliwe że trzeba poświęcić tej tej aplikacji więcej czasu.

Ciekawe czy Google+ będzie się na tyle szybko rozwijał, żeby przyciągnąć do siebie większość userów Facebooka. A może Facebook złamie zasady prywatności/zacznie mieć problem z obsługą ruchu na serwerach/częste awarie spowodują odpłynięcie użytkowników? Tego nie wiadomo.

Wiadomo za to, że można już testować Google+. Gdyby ktoś chciał zaproszenie to proszę o mail.

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting




Spelling error report

The following text will be sent to our editors: