Kiedyś mówiło się „nie ma Cię w internecie to nie istniejesz”. Teraz się mówi „na wszystko jest appka”. W Androidowych smartfonach jest ich średnio kilkadziesiąt, a na telefonach z nadgryzionym jabłkiem zwykle (ponoć) powyżej setki. Wszystkie są oczywiście bardzo potrzebne i bez nich nasze życie nie byłoby takie same.
Kto mnie zna ten wie, że jestem entuzjastą aplikacji mobilnych. Mam ich na swoim telefonie blisko setki. Pomagają mi komunikować się ze światem, prowadzić firmę, robić zakupy. Dzięki nim oszczędzam czas i pieniądze. Bez nich nie mógłbym korzystać z lifehacków, które ułatwiają codzienność.
Czego mi brakuje w appkach?
Przede wszystkim trzeźwego spojrzenia na funkcjonalności jakie oferują. Dlatego właśnie specjalnie dla Ciebie przygotowałem listę dwudziestu aplikacji wraz z krótkim opisem ich faktycznego zastosowania. Nie należy jej brać w pełni na serio ale nie wkładaj też tego tekstu między bajki, bo jest tam sporo prawdy.
Aplikacje bez liftingu
Facebook – najpopularniejsza aplikacja, która pomaga Ci nie zajmować się rzeczami najważniejszymi tylko pierdołami bez znaczenia. W ramach aplikacji funkcjonuje wirtualna waluta tzw. lajki które są bezwartościowe, ale poprawiają nastrój. Powszechność tej aplikacji sprawia, że nie jesteś w stanie z niej zrezygnować, choć w głębi serca jej nienawidzisz. Są tu wszyscy Twoi znajomi, a także Ci wszyscy, których znajomymi nazywasz, a w rzeczywistości nic szczególnego Was nie łączy.
Instagram – aplikacja pozwalająca na pokazanie innym zdjęcia najbardziej uporządkowanego fragmentu Twojego życia nawet jeśli wszędzie indziej masz pierdolnik. Kluczowym elementem aplikacji są hashtagi, które podpowiadają czy widzimy tych zbyt ofiltrowanych zdjęciach #instaboy, #instagirl czy #instafood
Twitter – nieskrępowana przestrzeń wyrażania swoich opinii która i tak #nikogo
AliExpress – chiński sklep w którym kupisz setki niepotrzebnych rzeczy do Twojego domu i dla Twoich znajomych. Połowa z nich przyjdzie w złym rozmiarze, a druga połowa rozsypie się po dwóch tygodniach korzystania.
Netflix – najlepsza aplikacja do jedzenia popcornu i zasypiania przed telewizorem wmawiając sobie, że to już na pewno ostatni odcinek i pora do łóżka.
Pocket – pozwala zebrać w jednym miejscu artykuły tak długie, że nigdy ich nie przeczytasz.
Endomondo – najlepsze miejsce, w którym możesz przejechać 10 km na rowerze, oznaczyć „trening – bieganie” i zdobyć brawa od swoich endomondowych znajomych. Swój świetny wynik możesz umieścić na innych serwisach społecznościowych ale to tak jak w przypadku Twittera #nikogo.
Tinder – aplikacja dla tych, którzy boją się na żywo zagadać. Polega na tym, że wybierasz kto Ci się podoba, a kto nie, a następnie nie zagadujesz do nikogo. Nic się w Twoim życiu nie zmienia ale za to masz w telefonie potencjalną listę, z której nigdy nie wyłonisz swojego przyszłego partnera/ki.
Mapy Google – aplikacja, która nigdy Ci nie powie czy za górką nie czekają przypadkiem Miśki.
Yanosik – wiesz najlepiej gdzie dziś stoją ale wleczesz się w korku, bo nie dowiedziałeś się (dowiedziałbyś się gdybyś korzystał z poprzedniej aplikacji), że o tej porze w tym miejscu jest zator na kilka kilometrów.
YouTube – magiczny wehikuł czasu. Oglądasz filmy z TEDx tłumaczące zawiłości mechaniki kwantowej aby po trzech godzinach ocknąć się przed siostrami Godlewskimi śpiewającymi piosenkę na Mundial.
Listonic – lista zakupów, która nigdy nie jest odświeżona przez co zapomnisz o najważniejszej rzeczy i musisz wracać do sklepu. Ewentualnie nie odznaczysz zakupionych towarów i kupisz jajka. Kopę jaj. Piąty raz z rzędu.
SkyCash – wirtualny portfel do którego deponujesz pieniądze i po miesiącu zapominasz o tym, po co to zrobiłeś.
Stocard – aplikacja w której zapisujesz wszystkie kody kreskowe ze swoich kart lojalnościowych noszonych przy sobie. Służy tylko i wyłącznie po to, by mieć świadomość, że nie potrzebujesz tak grubego portfela. W dalszym ciągu nosisz swój gruby portfel, a o appce po tygodniu nie pamiętasz.
Dropbox – miejsce w którym trzymasz wszystkie niezbędne pliki, które są na tyle ważne, że nie możesz ich stracić. Pliki, a także … zbiór ulubionych zdjęć z kotami na deskorolkach. Nie zapomnijmy o śmiesznych gifach wykorzystywanych przy najróżniejszych okazjach. I jeszcze najważniejsze – są tam też e-booki które kiedyś kupiłeś w księgarni internetowej z zamiarem przeczytania, a do których nigdy nie zajrzałeś.
Pyszne – aplikacja, którą sprawdzasz ilekroć jesteś głodny po to, aby dowiedzieć się, że jak zwykle czas oczekiwania na jedzenie to ponad godzina i bardziej opłaca Ci się zajrzeć do lodówki.
TinyScanner – appka którą używasz zawsze wtedy, kiedy potrzebujesz zeskanować dokument przy użyciu smartfona. Skanujesz, używasz automatycznego kontrastowania i … orientujesz się, że dokument jest tak nieczytelny, że chyba czas najwyższy pogodzić się ze starym dobrym skanerem.
Linijka – legenda głosi, że ktoś kiedyś użył tej aplikacji. Nie odpalił po instalacji aby zobaczyć jak wygląda ale … użył. Sprawdziłem dla Was i okazuje się, że tę legendę należy włożyć między bajki.
Veturilo – wygodna aplikacja, która służy do tego, aby zeskanować kod QR z jednośladu i dowiedzieć się, że rower jest aktualnie serwisowany i nie można go wypożyczyć. Oczywiście żadnego serwisanta nie ma w pobliżu, a rower wygląda na sprawny. „Drogi użytkowniku naszej aplikacji – możesz teraz nieskrępowanie ruszyć dalej na piechotę.”
Traficar – najważniejszą funkcjonalnością tej aplikacji jest możliwość sprawdzenia na mapie, że nie ma w pobliżu żadnego samochodu, który mógłbyś wypożyczyć na minuty.
Jakie aplikacje jeszcze znacie?