Wyszedłem z Kasią na zakupy. Rozważaliśmy czy wybrać się do warzywniaka czy do spożywczego. Ponieważ zdania były podzielone pojechaliśmy do Arkadii – największego centrum handlowego w Polsce, jednego z największych w Europie. Tam właśnie zupełnie przypadkiem znaleźliśmy telefon. iPhone’a.
Model trzeciej albo czwartej generacji leżał na półce w przymierzalni w jednym ze sklepów. Półka była powieszona wyżej więc jeśli ktoś niższy przymierzał ciuch to telefonu mógł nie zauważyć. Ciężko stwierdzić ile czasu tam leżał. W wyjątkowo dużym, gumowym etui udawał urządzenie do skanowania kodów kreskowych z metek. Dopiero po chwili zorientowaliśmy się, że trzymamy najnowszy model (na te czasy bo cała sytuacja miała miejsce 3-4 lata temu) telefonu opatrzonego logiem nadgryzionego jabłka.
Zdaliśmy sobie sprawę, że teraz możemy postąpić na dwa sposoby:
- wyjąć kartę SIM, telefon skitrać do kieszeni i uciec z miejsca zdarzenia
- spróbować skontaktować się z właścicielem aparatu
Decyzję przyspieszył dzwonek, który się odezwał z głośników. Przypuszczaliśmy, że mógł dzwonić właściciel który usiłuje telefon zlokalizować. Odebrałem:
– Hello. Do you have my phone? Can you give it back?
– Okey. We are waiting near Nook shop.
Nie dłużej niż 3 minuty później podszedł do nas czarnoskóry wysoki mężczyzna. Oddaliśmy mu telefon i pożegnaliśmy się po chwili. Jak to mówią w USA: „easy come, easy go”.
Mogliśmy postąpić inaczej ale jestem przekonany o tym, że dobro do nas wraca. Warto zachowywać się w życiu tak jak byśmy chcieli żeby ludzie się wobec nas zachowywali. Wiem, że słowo „przyzwoity” zarosło kurzem, ale to nie szkodzi. Może warto je odkurzyć i zapisać na stałe do swojego słownika.
Jest jeszcze drugi wymiar tej historii. Ci, którzy gubią coś wartościowego nie do końca wiedzą czy to ich roztargnienie sprawiło, że coś zgubili czy przedmiot został przez kogoś skradziony. Chyba wszyscy się domyślamy jakie miałby o naszym kraju zdanie nieznajomy, gdyby nie odzyskał swojego telefonu. Nie wiem czy gość o tym zdarzeniu pamięta ale mam nadzieję, że jeśli wrócił do siebie to chociaż jednej osobie powiedział, że w tej Polsce nie jest tak źle jak się czasem mówi.
Też kiedyś znalazłam telefon, w parku, jakąś nokię, nie najstarszą i najnowsza, ale szybko odszukałam ostatni kontakt i po pół godziny przyszła właścicielka ;) A czy dobro wraca, to nie wiem, nadal ukradli mi portfel ;(
Nie zawsze wraca w tym momencie kiedy byśmy sobie tego życzyli :)
Niestety ;(
Setki razy gubiłem portfele, telefony etc. (np. wczoraj zostawiłem kartę debetową w Kerfurze:) I zawsze ktoś zwracał. A to pani z szatni, a to radna dzielnicy Mokotów z listy SLD, a to przypadkowa osoba.
A kiedyś w parku znalazłem smartfona z naklejką paypasa. I zgadnij co?
Co kupiłeś fajnego za 50 dyszek? ;)
Kusiło!
Ale zadzwoniłem, oddałem i dostałem w nagrodę 2 dychy. Na gofry ;)
Dobrze trafiłeś czasowo z tym tekstem bo akurat dwa dni temu znalazłem i szybko oddałem pięknego Galaxy S5 :)
Podoba mi się argument z tym wyrabianiem opinii o Polsce, ale z argumentem, że dobro wraca zgodzić się nie mogę. W perspektywie doczesnej często bywa tak, że dobro nigdy nie wraca. Nie robimy dobrze po to żeby to do nas wróciło, ale dlatego, że tak należy. Po prostu.
Niezły tajming. :)
Jasne że motywacja powinna być taka jak piszesz ale w praktyce bywa różnie. W perspektywie wiecznej czeka nagroda. Tak czy inaczej, bez względu na słowa, motywacje i przekonania – warto zachowywać się przyzwoicie.
A ja wierzę, że wraca (do mnie zawsze wracało – choć bardzo różnymi drogami). Czyniąc dobro, zmieniamy TEN świat na lepszy, więc zaczyna nam być w nim lepiej :)
Mam 2 przypadki. Raz zostawiłam telefon w autobusie, ktos sie nim zaopiekowal, laskawie odebral tel, gdy na niego zadzwonilam, ale zażądał znaleznego… innym razem to ja znalazlam telefon, dluzsza chwila minęła zanim udalo mi sie do kogos trzezwego i nie zyczacego zle wlascicielowi dodzwonic, musialam z dzieckiem na rekach wyjsc o 21 z domu, czekac 15minut na panienkę, ktora „juz” byla na miejscu, i nie uslyszalam dziękuję nawet;-). Mam nadzieję, ze mi Bog w dzieciach wynagrodzi;-)
Ja ostatnio bedac z rodzinka na miejscu zwanym cmentarzem znalazłam torebke damską (tak naprawdę moja ciocia ją wypatrzyła, ale zając zajęłam się ja) W torebce portfel, telefon, dokumenty-wszystko. Niewiele myśląc „prze trzepałam” portfel w poszukiwaniu wskazówek-adresu itp, okazało się, że właścicielką była ponad 80letnia Pani. Na dodatek mieszkała dość daleko… Na szczęście udało mi się skorzystać z jej telefonu i dodzwonić do córki, po kilkunastominutowych poszukiwaniach odnalazła się starsza Pani, która zapomniała o torebce i sobie poszła dalej pracować przy grobach. Jej córka prawie na zawał zeszła, bo mama starsza kobieta nie było wiadomo jak zareaguje gdy odkryje, że nie ma torebki. Na szczęście wszystko się skończyło dobrze, a ulga na twarzy Pani nie do opisania. Warto czasami poświęcić nawet trochę swojego czasu, dla innych może to oznaczać bardzo dużo :)
Pewnie, że warto. Nawet jeśli ktoś nam za to nie podziękuje.
My też byśmy oddały, choć nie wiadomo, jak postąpiliby inni. Pozostaje nam mieć tylko nadzieję, że gdy my kiedyś coś zgubimy, wróci to do nas z powrotem w nienaruszonym stanie.