Czy warto podróżować wypożyczonym samochodem na wakacjach? To nie kolejny podręcznik modlitwy. Recenzja „Od charyzmatyka do mistyka” Sławomira Zatwardnickiego


Dorastamy razem z technologią


26 kwietnia 2018, 12:57 | 7 komentarzy | 204 246

Pamiętacie czasy, kiedy posiadanie komputera w automagiczny sposób sprawiało, że mieliśmy dużo kolegów w podstawówce, którzy z jakiegoś powodu chętnie odwiedzali nas w domu? Co prawda Pecet, Amiga, Commodore czy Atari oficjalnie miał służyć do nauki (przynajmniej tak sądzili rodzice), ale traktowany był jak podrasowany Pegasus z klawiaturą, joystickiem i myszką. Dziś choć pewnie część z nas co jakiś czas odpala gierkę to już pewnie nie ganiamy żółtym paszczakiem za duchami ani nie łudzimy się, że muchomory wyciągane z pudełek ze znakiem zapytania pozwolą nam urosnąć. Choć mamy sentyment do tamtych czasów – na szczęście dorośliśmy, a technologia dorosła razem z nami.

Wszystko urosło. Czyżby?

Paradoksalnie patrząc na rozwój technologii nie wszystko rosło tak jak rośliśmy my. Na przestrzeni lat odchudziły się nasze monitory, laptopy, a także pojawiły się nowe urządzenia – smartfony i tablety które chudły, a teraz zaczynają rosnąć. Zmienił się przy tej okazji sposób konsumowania treści. Wcześniej aby skorzystać z komputera trzeba było fizycznie przed nim zasiąść. Obecnie komputer wyciągamy z kieszeni w autobusie i już za chwilę jesteśmy w „innym świecie”, piszemy coś miłego cioci z Ameryki, oglądamy zdjęcia jakie wrzucili mieszkańcy zakątka do którego lada dzień się wybieramy i nadrabiamy nowy sezon ulubionego serialu.

Wraz z nami rosła też pojemność na nowych nośnikach: dyskach, płytach, pendrive’ach. Trend powiększania dysków został co prawda na chwilę zahamowany przez superszybkie dyski SSD, które ze względu na swoją cenę są kupowane w mniejszej pojemności ale pewnie z czasem wszystko wróci do normy.

Jeszcze odnośnie zmiany jaka zaszła w zarządzaniu miejscem – pamiętacie dyskietki? Te klasyczne 3,5” o pojemności 1,44 MB. Aktualnie średniej wielkości pendrive czy karta pamięci (16 GB) może pomieścić 11 tys. razy więcej danych aniżeli dyskietka. To dopiero daje do myślenia.

A gdyby tego było mało – dyski i nośniki to nie jedyne miejsca, gdzie trzymamy nasze cyfrowe „skarby”. Część naszych danych trzymamy przecież w chmurze. Z chmury na dobry początek możemy korzystać za darmo – przy odrobinie wysiłku dostaniemy dodatkowe kilkanaście tysięcy dyskietek na których zapiszemy naszą ulubioną muzykę czy filmy. Tylko po co, skoro utwory muzyczne, seriale i filmy są też dostępne na serwisach streamingowych, do której mamy dostęp płacąc abonament?

Masz komputer/smartfona? Musisz być „nolifem”

Znałeś się na komputerach w latach ’90? Pewnie byłeś uznawany za dziwaka bez życia, który po szkole siada przed kineskopem aby jeszcze bardziej sobie popsuć wzrok i powykrzywiać kręgosłup. Po prawie 30 latach sytuacja się diametralnie zmieniła. Komputer i internet przestał być miejscem dla nerdów dzielących się technikaliami, a stał się miejscem przyjaznym dla twórców modowych, kulinarnych, parentingowych i wielu, wielu innych. Osoby, które nie posiadają komputera czy smartfona zostali nazwani „cyfrowo wykluczonymi”. Ci zaś, którzy nie mają konta w żadnym serwisie społecznościowym są niemal powszechnie uznawani za psychopatów.

W kwestii dzielenia się danymi: droga jaką przeszliśmy od pozornie dziwacznego zachowywania polegającego na nagrywaniu na kasety transmitowanych przez Polskie Radio dziwnych dźwięków, aby z tego nagrania powstała gra, aż po pobieranie gier z dowolnych serwisów streamingowych wydaje się krokiem milowym w dostępie do cyfrowych dóbr. Dla tych którzy nie słyszeli nigdy wprowadzenia do takiego archiwalnego transmitowania gier przez radio polecam poniższe nagranie (a szczególnie jego końcówkę). Mam nadzieję że magnetofony przygotowane? Uwaga! Start.

Od kartonowych NPCów po kawał dobrego storytellingu

Po pierwszych zręcznościówkach nie było co wymagać wymyślnej fabuły i świetnie zarysowanych charakterów. Jak wyglądała fabuła jednej z najpopularniejszych gier świata? Ot księżniczka została uwięziona przez złego smokożółwia i ubrany na czerwono hydraulik ma za zadanie pokonać wstrętnego gada i uratować kobietę swojego życia od ożenku. W przeciwnym wypadku zły Bowser poślubi ją i zostanie władcą Grzybowego Królestwa. Całe szczęście hydraulik do tego nie dopuści:

Przyszedł w końcu czas, kiedy gry zaczęły mieć fabułę. Na nieszczęście graczy NPC w nich przedstawieni bardzo często wyglądali jakby mieli kij od miotły w tyłku. Drewniane dialogi w stylu „witaj podróżniku, cieszę się że Cię spotkałem, mam dla Ciebie zadanie” niestety zdarzają się i teraz, całe szczęście coraz rzadziej. Wtedy mimo iż dało się je dostrzec to nie były tak rażące – a to wszystko dlatego, że dorastaliśmy razem z tymi grami.

Bohaterowie, których napotykamy w najnowszych produkcjach mają wyjątkowy charakter, są dopracowane nie tylko wizualnie ale także pod względem wypowiadanych kwestii i niejednokrotnie zaskakują graczy swoim zachowaniem. Co więcej – twórcy gier zaczynają dostrzegać, że gracz nie jest pępkiem świata i NPCe zaczynają ze sobą rozmawiać, co wcześniej nie było takie oczywiste.

Cutscenki w najnowszych grach potrafią świetnie pokazać relację między głównymi bohaterami opowieści. Na szczególną uwagę zasługuje to, że kolejna nowa produkcja pokazuje relację między ojcem i synem. W Assassin’s Creed: Origins historia ojca i syna jest oszczędnie zarysowana ale jednocześnie stanowi dla Bayeka z Siwy motyw do ścigania Zakonu Starożytnych odpowiedzialnych za zabicie jego dziecka. Więcej Wam nie powiem, jeśli chcecie to zobaczcie kilka minut poniższego nagrania:

W najnowszej produkcji God of War również mamy przedstawioną relację ojca z synem. Choć gry nie miałem w rękach to odnoszę wrażenie, że tu będzie jeszcze więcej tego typu scen ponieważ nieustraszonemu spartańskiemu wojownikowi, którym sterujemy towarzyszy podczas eksploracji świata jego syn. Kratos w którego się wcielamy staje się dla swojego potomka nie tylko obrońcą ale przede wszystkim nauczycielem życia. Na poniższym nagraniu zobaczycie przejmującą scenę polowania, która przybrała niespodziewany obrót:

Doczekaliśmy się czasów, kiedy gry przedstawiają nie tylko świetnie wyglądający świat. Obecnie grając w nowości możemy doświadczać czegoś zupełnie nowego. Wchodząc bardzo mocno w fabułę przeżywamy to, co przeżywa główny bohater. Stajemy się nie tylko „maszynką do zabijania” ubraną raz w skórę wiedźmina, innym razem medżaja albo spartańskiego zabójcy mitologicznych bogów. Przede wszystkim jesteśmy bohaterem z krwi i kości, który posiada swoje przyzwyczajenia, ma poczucie humoru, da się go polubić, wzbudza sympatię i szacunek.

Co dalej?

Jestem bardzo ciekaw gdzie rozwój technologii (nie tylko gier komputerowych) nas zaprowadzi ale bardzo mnie to cieszy, że widzimy coraz bardziej ludzką twarz cyfrowej rzeczywistości, z którą na co dzień obcujemy. Strony internetowe stają się coraz bardziej intuicyjne, przygotowywane są mając na względzie wygodę odbiorcy. Twórcom aplikacji mobilnych coraz częściej zależy na intuicyjności, dobrym przemyśleniu projektu tak aby korzystanie z gotowego produktu było czystą przyjemnością.

Sieć robi się coraz bardziej przyjaznym miejscem. Wyborów dotyczących zarówno zdobywania wiedzy, jak i decyzji zakupowych dokonujemy nie tylko tam, gdzie znajdziemy to, czego potrzebujemy, ale coraz częściej tam, gdzie kolorystyka zachęca nas do akcji, materiały są przygotowane z właściwą starannością, a autor zadał sobie trud i zapytał siebie „co mogę zrobić aby odbiorca tych treści w jeszcze łatwiejszy sposób mógł z nich skorzystać?”. Mamy to szczęście, że żyjemy w komfortowych czasach, gdzie możemy dbać o najdrobniejsze detale i budować w sieci miejsca, w których wszyscy będą się czuli dobrze.

Technologia to nasz starszy brat z którym razem dorastaliśmy. To od nas zależy czy w kolejnych latach będziemy trzymać sztamę czy też nasze drogi się rozejdą.

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting