Bloger uznawany jest za lidera opinii, który wie jakie pojawiają się nowości na rynku i jest w stanie zaproponować ciekawy zestaw prezentowy „pod choinkę”. W końcu ktoś, kto prowadzi bloga to nie zwykły śmiertelnik. To influencer, trendsetter i coolhunter w jednej osobie. Wie co dla nas najlepsze. Testuje produkty więc się zna. Czyżby?
Obserwuję od pewnego czasu nowy zwyczaj, który pojawił się w polskiej blogosferze – pisanie poradników gwiazdkowych. Każdy jest dopracowany pod względem graficznym, stara się przedstawić w sposób wyczerpujący listę najbardziej pożądanych świątecznych prezentów, zazwyczaj podzielony według kwoty jaką chcemy wydać na prezent dla najbliższych. Niektórzy blogerzy współpracują z markami i załatwiają kody rabatowe albo obniżki cen konkretnych produktów co też pokazuje, że dbają o swoich czytelników. Ogólnie w poradnikach dużo cudownych promocji, koloru czerwonego przyciągającego uwagę i bombowych okazji, których nie powstydziłby się Richard Dean Anderson, który znalazł kawałek plasteliny, zapalnik i dwa rodzaje przewodów.
Konsumencie – bądź mądry
Nie zrozumcie mnie źle. Nie mam nic przeciwko tematycznym listom zakupowym, których w sieci chyba jeszcze więcej aniżeli blogowych poradników świątecznych. Nie jest prostą sprawą kupić udany prezent dla roczniaka, 2 czy 3-latka, więc tego typu listy się jak najbardziej przydają. Poradniki w stylu: „co kupić na święta zamiast skarpetek” też są na probsie. Wszystko, co ma pomóc skonkretyzować świąteczny zakup i nie jest listą oderwaną od rzeczywistości jest przydatne dla tych, którzy po tego typu listy sięgają.
Prezent świąteczny za 2,5 tys.?
Powszechnie wiadomo, że na Święta Polacy obdarowują się wartościowymi prezentami. Dawniej obdarowywaliśmy się skarpetkami i czekoladą deserową, teraz częściej pod choinką pojawiają się książki, gry, filmy, ubrania czy biżuteria. Jako że rynek tabletów coraz bardziej się powiększa, a ceny maleją, dlatego wielu rodziców kupuje swoim pociechom urządzenia mobilne po cichu licząc na to, że odzyskają przywłaszczone przez nich laptopy. To wszystko jest w pełni zrozumiałe.
Jasne, że czasami kupuje się bardziej wartościowe prezenty. Słyszałem o tym, że czasami młodzi się oświadczają w Święta Bożego Narodzenia. Pierścionek zaręczynowy to z oczywistych względów większy wydatek, a i pod choinkę wypada przyszykować przy okazji zaręczyn coś ekstra.
Ja rozumiem, że bloger może myśli przyszłościowo i wypuszczając w grudniu poradnik zakupowy planuje już współpracę ze znaną i cenioną marką, która ma w swojej ofercie laptopy z wyższej półki lub smartfony w cenie średniej klasy laptopa. Mam jednak do Was pytanie, bo sam już nie wiem – może się niepotrzebnie czepiam. Czy znacie kogoś kto zna kogoś kto kupił komuś na Święta iPhone’a albo 40” – 50” telewizor? A może laptopa z wyższej półki za 4k?
Dobrze, że chociaż w całym tym świątecznym szaleństwie bloger proponuje grupę produktów w niższej cenie, osiągalnych dla przeciętnego Kowalskiego. To pozwala sądzić, że nie jest z blogosferą jeszcze tak bardzo źle. Mam nadzieję, że blogerom, którzy publikowali listy prezentów „z kosmosu”, zależy nie tylko na życzliwym spojrzeniu reklamodawców, ale także na czytelnikach.
A jeśli ktoś śpi na gotówce
Okey, potrafię sobie wyobrazić prezesa dużej firmy, który na Święta obdarowuje najbliższych tym uważa za najcenniejsze. Synowi z okazji 18-tki kupuje iPhone’a 5S i zachęca, żeby oddał koledze swojego Samsunga Galaxy S4, bo ten ma już kilka miesięcy – poza tym działa na Androidzie, a z tego systemu się nie da korzystać. Córce do nowego mieszkania kupuje telewizor na pół ściany. Wszystko fajnie tylko czy takie osoby czytają blogi i swoje świąteczne zakupy uzależniają od tego co napisał jeden czy drugi bloger? Nie sądzę.
Dobrze gadasz, polać mu!
Myślę, że w przypadku poradników zakupowych tworzonych przez blogerów występuje prosta zależność – są oparte na współpracy z daną firmą, która chce na święta zaprezentować produkty. Więc logiczne myśląc taka firma nie wystawi do świątecznej oferty swoich produktów z niskiej półki czy zdefektowanych i przecenionych, tylko te najlepsze/najdroższe.
Choć sama nie robiłam jeszcze świątecznych zakupów bezpośrednio przez poradnik zakupowy blogera to chyba wolę takie zestawienie, które dodatkowo oferuje rabaty i zniżki dla czytelników, niż podobną formę wciskaną w świątecznych gazetkach czy na portalach, gdzie polecą najgorszy chłam, jeżeli będzie sponsorowanym artykułem.
Nie mam nic przeciwko blogowym poradnikom, szczególnie jeśli bloger zadbał o zniżki, pod warunkiem że są one robione z głową. Chociaż masz rację: firmy nieprzypadkowo wrzucają towary z wyższej półki licząc na to, że jeśli nie kupimy ich to może chociaż zwykle wrzucają produkty średniej klasy i najdroższe, licząc na to, że najtańszych nie kupimy, na najdroższe nie możemy sobie pozwolić, więc weźmiemy te ze średniej półki.
Odnośnie gazetek czy portali to nie jest nigdzie powiedziane że tam tylko najgorszy chłam i nic sensownego znaleźć nie można. Czasami przed świętami trafi się dobra okazja i mądry bloger podczas pisania gwiazdkowego poradnika powinien o niej wspomnieć.
Na prezent za „2500 tys.” to rzeczywiście niewielu stać (powinno być 2,5 ;-)).
Nawet najlepsza oferta nie gwarantuje dobrej sprzedaży reklamodawcy (mam okazję zaglądać jednemu sklepowi na zaplecze). Im lista jest bardziej oderwana od tematyki bloga i zasobności portfela czytelników, tym gorzej dla tego, który ją zamówił u blogera. Można zaobserwować kto leciał na kasę a kto chciał mieć w portfolio ciekawą współpracę i wykazał się odrobiną kreatywności.
Dzięki za poprawkę, już edytuję :)
Ciesze sie, ze sa blogerzy z trzezwym spojrzeniem na rzeczywistosc, bardzo dobry wpis
Ja znam takie osoby. Nie są to prezesi firm, ale osoby, które składają się całą rodziną na jeden większy prezent.
Faktycznie są takie sytuacje. Może w przypadku dużych i bogatych rodzin byłoby to odpowiedzią, jednak osobiście nie znam nikogo kto składałby się rodziną na prezent świąteczny warty 2,5 tys.
Taaak. Poradniki są fajne, czasem coś wpadnie do głowy na ich podstawie, ale marne szanse, żebym skusiła się na zakup smartfona za 2k, bo rabat 100 zł.
Ale też uważam za bezsensowne radzenie, jaką płytę z muzyką kupić. Wszak to zupełnie kwestia gustu. Kup płytę albo książkę – OK, ale już konkretne albumy konkretnego wykonawcy – to zbędba informacja.