Zlecenie na przytulenie Chcę, żeby ludzie mnie polubili


Kółko wzajemnej adoracji czy grupa wspierających się blogerów?


28 września 2017, 08:58 | 20 komentarzy | 56 732

Prowadząc przez pierwsze miesiące nowo otwartego bloga możemy dojść do wniosku, że formuła, którą mieliśmy w głowie nie działa. Miały być intratne współprace, prestiż i sława, życie w formacie glamour, a jest dużo pracy przy pisaniu nowych tekstów i kac moralny w momencie, kiedy dawno niczego nie opublikowaliśmy.

Ostatni wpis pt. „Przepraszam, że nie pisałem – obiecuję się poprawić”

Na tym etapie większość blogerów kończy swoją przygodę z publikowaniem do sieci. Jedni mówią o tym „słomiany zapał”, inni wspominają o lenistwie, a mi się wydaje, że to właśnie ta rozbieżność pomiędzy oczekiwaniami, a rzeczywistością sprawia, że tak wiele blogów zawiera dosłownie kilka wpisów. Czasami w trwaniu przy blogu „przeszkadza” zmiana stylu życia: znalezienie pracy, pojawienie się w rodzinie dziecka. Jasne, że łatwiej jest pisać, kiedy się nie pracuje albo nie ma się dziecka na karku, ale dla chcącego nic trudnego. Jeśli kiedykolwiek zafiksujecie się na punkcie wytworzonej w głowie wymówki „tego się nie da ze sobą pogodzić – muszę skończyć blogować” to zastanówcie się, czy gdzieś przypadkiem nie przelatuje wam czas przez palce i czy nie moglibyście z niego skorzystać aby wrócić do regularnego pisania.

Po czym poznać blogera, który najprawdopodobniej napisał ostatni wpis? Po tym, że przeprasza, że tak długo się nie odzywał do swoich czytelników i obiecuje, że to się zmieni. Teraz ma więcej czasu i z pewnością będzie pisał regularnie o ile Ty – czytelniku – zechcesz go czytać. Problem polega na tym, że tego typu wpisów nikt nie czyta i mało kto go skomentuje. Bloger może uznać to za totalną porażkę i całkowicie się zniechęcić. A to wszystko da się odkręcić w jeden prosty sposób. Wystarczy być w grupie albo mieć zaufanego blogera/blogerkę, która będzie wsparciem w chwilach zapaści pisarskiej i intelektualnej.

Nie należę do grup, bo to kółka wzajemnej adoracji

Największą obawą przed należeniem do grupy jest zaszufladkowanie i uważanie, że grupy to kółka wzajemnej adoracji zamykające się na czytelników. Nie mówię, że tak nie może być ale wiele grup takich nie jest. Jeśli masz podobne obawy to może – zastanawiam się głośno – nie dlatego, że grupa zamyka Cię na innych, ale dlatego że źle się czujesz między ludźmi i wolisz się na nich zamknąć licząc że sam sobie z wszystkim najlepiej poradzisz?

Kółko wzajemnej adoracji to przestrzeń  do której żaden świadomy człowiek należeć nie chce. Słodzenie sobie na każdym kroku tak, że można polać klawiaturę lukrem, żeby się lepiej pisało, bombardowanie miłością – to wszystko nosi znamiona sekty. Łagodniejszą wersją takiego kółka (nie sektą) jest grupa, w której każdy się klepie po plecach, wszystkim jest miło i przyjemnie, ale brakuje uczuć z drugiej strony szali (konstruktywnej krytyki, złości, rozgoryczenia itp.), bez których wrażenia z uczestnictwa w takiej grupie nie są pełne.

Nasz wewnętrzny kompas nie pozwoli na dołączenie do grupy, w której będziemy się czuli źle. A nawet jeśli ktoś nagle zacznie wydawać dziwne okrzyki w stylu „ops/ops”, „kom/kom”, a na Twoim blogu pojawią się wymuszone komentarze z cyklu „świetny wpis, pozdrawiam” to będzie znak, żeby się sprawnie ewakuować.

Grupa potrzebna by przetrwać

Uczestnictwo w grupach, które są zdrowe jest bardzo istotnym elementem blogowania. Jeśli spojrzymy na wszystkich topowych blogerów to nie jest wcale tak, że osiągają sukces dlatego, że ich materiały są tak dobre, że same się bronią. Faktycznie dużo pracy wkładają w przygotowanie wartościowych materiałów ale na nic to by się nie zdało gdyby nie inni popularni blogerzy (a także całe grono ich czytelników) pomaga im dystrybuować teksty klikając w społecznościach „udostępnij”. Blogowanie to ZAWSZE praca zespołowa. Zawdzięczamy innym znacznie więcej niż przypuszczamy. Trzymanie sztamy z właściwymi ludźmi to – oprócz umiejętności pisania i „sprzedaży” swoich tekstów – jeden z ważniejszych elementów układanki, którą nazywamy prowadzeniem bloga.

Do jakich grup – moim zdaniem – warto należeć:

Mocna Grupa Blogerów – elitarna grupa zrzeszająca osoby, dla których blogowanie to misja. Oprócz standardowych cyklicznych akcji zdarza się nam raz na jakiś czas podjąć się wspólnie jednego tematu społecznie pożytecznego. Wyróżnia tę grupę strona internetowa, przez którą zapisują się nowi członkowie. Strona jest agregatorem naszych wpisów, zawiera sylwetki należących do grupy blogerów oraz produkty, jakie oferują.

Jak zrobić wpis na bloga, żeby czytelnika wyrwało z butów – grupa dla tych zwariowanych szaleńców, którzy chcą pisać jeszcze lepsze teksty na bloga. Największą wartością tej grupy są inicjatywy takie jak: wzajemne odpicowywanie sobie wpisów, szereg kreatywnych zabaw i ciągle nowe formaty.

Blogerzy Brainsztormują – grupa, w której blogerowi wannabies mogą wspólnie pomyśleć, jakby tu podbić świat. Warto tam być ze względu na ciekawe rozmowy na temat prawa autorskiego, kwestie techniczne, ale także zapytania o współpracę. Jest tam wszystko o co początkujący bloger chciałby zapytać ale nie wie, gdzie to można zrobić.

Jesteście w jakichś innych grupach, które moglibyście polecić w komentarzach?

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting




Spelling error report

The following text will be sent to our editors: