Jak włączyć autorespondera w Facebook Messenger? Żeby wygrać, trzeba grać


Otwartość i odwaga – dwie cechy, które zmienią Twoje życie


02 lutego 2015, 09:20 | 6 komentarzy | 13 090

Zawsze ten sam schemat dnia. Rano kawa, potem niezmienna od miesięcy droga do pracy, ratowanie świata w firmie albo ratowanie siebie (czyt. opieka nad dzieckiem), a wieczorem rozrywka i czas dla rodziny. A gdyby tak coś zmienić?

Rutyna nie jest taką złą cechą jak niektórzy może myślą. Pozwala przetrwać trudne momenty. W życiu zawodowym pozwala wytrzymać monotonię dnia codziennego, a po pracy stanowi pewien rytuał bardzo potrzebny w budowaniu relacji międzyludzkich. Nie słuchajcie mnie jeśli kiedykolwiek będę Was zachęcał do rezygnacji z dobrych przyzwyczajeń i waszych codziennych rytuałów. One są dobre. Warto się o tym przekonać.

Inspirujemy siebie nawzajem

Dostałem kilka dni temu wiadomość od Przemka:

Witam Cię Kamil. (…) Informacje z Twojego bloga najbardziej mi pomogły w wybraniu i instalacji potrzebnych wtyczek. Z ciekawości kliknąłem w zakładkę „O mnie”. (…) Zmotywowało mnie to że rzuciłeś etat i jesteś człowiekiem, który jest sam dla siebie szefem. Dlatego zmotywowało ponieważ sam dążę do takiego stanu, kiedy obudzę się i nie spóźnię się do pracy. Co prawda dopiero mam 20 lat ale już wiem że etat nie jest dla mnie, dlatego już od 7 miesięcy uczę się jak się reklamować w internecie, uczę się tworzenia stron przechwytujących, ogólnie marketingu w internecie, czuję że to moja droga, a bloga tworzę dla pozyskiwania klientów .

Jeszcze raz wielkie dzięki za tą wiadomość. Zainspirowała mnie ona do podzielenia się pewną osobistą historią.

Gdy po studiach poszedłem do pierwszej pracy (w dodatku na etat), to starałem się ją utrzymać jak najdłużej. Pracowałem już drugi rok. Pieniądz był marny ale dużo się uczyłem i dziś wiem, że tej wiedzy nie zdobyłbym czytając specjalistyczne książki. Miałem z tyłu głowy pomysł na własną firmę, ale nie miałem odwagi rzucić pracy. W mojej sytuacji ryzyko było jeszcze większe, bo kilka miesięcy później oświadczyłem się Kasi i szybko się okazało że nie mamy środków na planowany rok później ślub. Ci, którzy zakładają firmę mówią, że przez pierwsze 2-3 lata się w nią inwestuje, a dopiero po tym czasie czerpie się z niej pierwszy zysk. Ja tego na szczęście nie wiedziałem.

Właściwi ludzie na właściwym miejscu

W podjęciu decyzji pomógł mi przyjaciel, który bardzo mądrze całą sytuację rozegrał. Po rozmowie z nim byłem bardzo optymistycznie nastawiony do pomysłu założenia własnej działalności, a z drugiej strony doskonale wiedziałem, że ostateczne słowo nie należy do niego ale do mnie. To ja musiałem podjąć męską decyzję dotyczącą pójścia w kierunku samozatrudnienia. „Kto nie ryzykuje ten nie ma” – pomyślałem i poszedłem do szefa z wcześniej przygotowanym wypowiedzeniem. Kilka dni później odpoczywaliśmy z Kasią na hamakach nad Wisłą. Należało się nam.

Nie można było leżeć całymi dniami do góry brzuchem. Przygotowałem dokumenty i poszedłem do urzędu. Zacząłem wypełniać rubryczki. Nazwa firmy? Create24. Dzień założenia? 24-ty maja. Nieprzypadkowo.

W ten właśnie sposób zostałem przedsiębiorcą, który oprócz odłożonych kilku pensji z poprzedniej pracy nie ma nic. Zacząłem krok po kroku budować od podstaw własną firmę. Znajomy prowadzący biuro księgowe wspierał dobrą radą i w pierwszych latach bardzo pomógł przy prowadzeniu księgowości. Pojawili się wokół mnie ludzie, którzy chętnie polecali moje usługi. Zaczęli pojawiać się pierwsi klienci, jednak moje w dalszym ciągu skromne umiejętności i niewielka ilość zleceń sprawiały, że oszczędności topniały.

W wakacje pojechaliśmy z Kasią w góry. Zaręczyliśmy się na szczycie Świstowej Czuby na trasie między Doliną Pięciu Stawów, a Morskim Okiem. Mieliśmy dobrą pogodę, śliczne widoki i co ważniejsze – siebie. Będąc razem i planując wspólne życie wydawało się nam, że nic nas nie może powstrzymać.

Moment zwrotny

Księgowy pracował kilka kilometrów ode mnie i póki było ciepło jeździłem z dokumentami do jego biura na rowerze. Bardzo często wybierałem drogę przez puste pole PGR. To był dla mnie symbol otwartości drogi, którą obrałem. W ciężkich miesiącach znajdowałem właśnie tam pokłady energii.

pgr

Szybko się okazało, że prowadzenie firmy nie jest takie proste jak to się na początku wydaje. Pracując u prywaciarza godzina 16.00 była święta. Minutę po wszyscy już byli poza biurem i usiłowali się jak najszybciej dostać do domu. Będąc na swoim inaczej patrzy się na czas swojej pracy, bo oprócz realizowania zleceń trzeba dostarczyć dokumenty do księgowego, przesłać klientowi fakturę pocztą i w międzyczasie poszukać nowych zleceń. O opóźnieniach – szczególnie w kwestiach księgowych – nie ma mowy. Trzeba dostarczyć plik dokumentów i już. Dziesiąty i dwudziesty dzień każdego miesiąca jest najbardziej stresującym dniem każdego przedsiębiorcy, bo wtedy przychodzi mu oddawać sporą część zarobionych pieniędzy na obowiązkowe ubezpieczenia oraz podatek dochodowy (VAT-owcy mają jeszcze 25-ty dzień miesiąca). Szczególnie w pierwszych miesiącach działalności przed 10-tym jest nerwówka, bo zapłacić trzeba, a jak nie ma z czego to trzeba po godzinach robić projekty i przypominać kontrahentom o płatnościach.

Moment poważnego załamania przyszedł pewnego grudniowego popołudnia, kiedy zamierzałem razem z Kasią zjeść wspólnie obiad. Konto miałem całkowicie wyczyszczone, klienci zwlekali z przelewami, z oszczędności nie zostało zupełnie nic. Policzyliśmy moniaki. Ufff, starczy na makaron i mięso do spaghetti z Biedronki. Jedliśmy obiad, a ja po raz pierwszy zacząłem się zastanawiać, czy zakładanie firmy to aby na pewno dobra decyzja.

Całe szczęście dzień później w południe przyszedł przelew i było za co wypełnić lodówkę. Czułem się odpowiedzialny za nas, dlatego też szukając klientów zacząłem jednocześnie myśleć nad powrotem na etat. Znajomi fotografowie zgodzili się zrobić aktualne zdjęcie do CV. Fotografię do dokumentu ciągle mam na dysku i chociaż przez te kilka lat straciła na aktualności to przypomina mi o czasach, kiedy nie było lekko i motywuje do tego, żeby troszczyć się o to, aby niczego nie zabrakło mojej żonie i synowi.

Bądź otwarty. Nie tylko na siebie.

To co udało się wypracować przez te lata od rezygnacji z etatu do tej chwili to zasługa wielu osób, które nie szczędziły czasu i chętnie niosły pomoc, wtedy kiedy jej bardzo potrzebowałem. Nie zliczę ile razy ktoś oznaczał mnie na Facebooku przy pytaniu o osobę, która projektuje strony www czy polecił osobiście, przekazał numer telefonu czy adres mailowy. Za każde takie wspomnienie bardzo, ale to bardzo dziękuję.

Dziś odkrywam coś jeszcze. Aby osiągać to, o czym się w życiu marzy trzeba częściej się do innych i do siebie uśmiechać i więcej rozmawiać z ludźmi, szczególnie tymi, których jeszcze nie znamy. Otwartość na człowieka, którego spotykamy (bez względu na to czy jest to spotkanie na klatce w bloku czy w komentarzach na blogu) to klucz pozwalający przyspieszyć realizację marzeń. Pisząc o marzeniach mam na myśli nie tylko nasze marzenia ale też marzenia osoby, którą poznajemy. W otwartości na drugiego człowieka najbardziej fascynujące jest to, że budując relacje, zacieśniając więzy, ciągniemy się wzajemnie ku górze.

Słowo klucz: OTWARTOŚĆ

Ten tekst jest częścią większej akcji zapoczątkowanej przez Mocnej Grupy Blogerów. Jeśli chcesz dołączyć to kliknij na poniższy banner i zapoznaj się z warunkami wzięcia udziału w akcji. Jeśli nie chcesz dołączyć to i tak kliknij – znajdziesz tam aktualny (na tą chwilę) spis blogów, które wzięły udział w akcji wraz z linkami do artykułów właśnie o OTWARTOŚCI. To ciekawy eksperyment bo nie wiem o czym szczegółowo pisali inni i w jaki sposób podjęli ten temat. Nie wiem jak Wy ale ja zabieram się za czytanie.

otwartosc2

Nominuję 3 osoby:

  1. Martę Górazdę z bloga martekerka.pl
  2. Jana Buczyńskiego z bloga janbuczynski.wordpress.com
  3. Krzyśka Humeniuka z bloga wiecejluzu.com

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting