Ten wpis miał dotyczyć znaków ostrzegawczych jakie pojawiają się czytając różne oferty dla webmasterów. Ponieważ jeden bloger, którego regularnie czytam, ubiegł mnie – dlatego będzie o czymś innym. Mianowicie o tym, jak tworzy się stereotyp nieskorego do pomocy „informatyka”.
„Przecież Ty jesteś mądry i na wszystkim w tej materii się znasz. Zrób za mnie to i tamto.” – może często usłyszeć ktoś okrzyknięty mianem „informatyka”. Ciekawe, że nazywany jest tak i webdesigner, i front-end webdeveloper, i specjalista od SEO czy SEM, programista. Co prawda określanie człowieka, który pracuje w branży IT informatykiem błędem nie jest (lepsze to niż „jajogłowy”), ale jest na pewno brakiem precyzji. To trochę tak jakby określać położną, pielęgniarkę czy lekarzy różnych specjalizacji mianem starodawnego, ale równie ogólnego, słowa „medyk”. Już sam sposób zwracania się do człowieka świadczy o posiadanej wiedzy ze strony zwracającego się (a wiedzę ogólną powinno się posiadać).
Zostawmy człowieka, który informatykiem nazywa zarówno twórcę stron internetowych, jak i sprzedawcę w sklepie komputerowym. Zwróćmy za to uwagę na prośbę, jaką on do nas kieruje. Prośba dotyczy materii komputerowej, a pytanie ma zaowocować zrobieniem czegoś za tą osobę. „Tobie to zajmie przecież chwilę” – próbuje namówić pytający. Bardzo ciekawe jest sugerowanie komuś, kto się (przynajmniej w mniemaniu osoby pytającej) zna na wszystkim co z informatyką jest związane ile zajmie dana czynność, której sam nie potrafi ktoś zrobić. Mi się wydawało, że sam twórca najlepiej wie ile dana czynność zajmuje. Jak np. wyobrażam sobie pracę księgowej w miesiącu rocznych rozliczeń podatkowych, to domyślam się, że jej praca jest bardzo żmudna i trwa długo. Nie wiem – tylko się domyślam. Praca pielęgniarki czy położnej, która wykonuję zastrzyk trwa – w moim mniemaniu – znacznie krócej, ale pewnie osoba, która tą pracę powiedziałaby: „Zaraz, zaraz, to nie takie proste”. Zauważyłaby zapewne, że zanim da się komuś zastrzyk, należy się przygotować do tego: napełnić strzykawkę, założyć nową igłę i przygotować samego pacjenta – to wszystko zajmuje trochę czasu. Krócej niż rozliczenie podatkowe, ale dłużej niż jedną chwilę.
Zostawmy iniekcję i wróćmy do naszego rozmówcy, który bardzo chce, żebyśmy mu pomogli. No właśnie – czy na pewno pomogli? Jeśli ktoś pyta mnie o pomoc to przedstawia sytuację w której się znajduje i prosi o jakąś wskazówkę. W rozpatrywanym przypadku nie pojawia się prośba o pomoc. Jest prośba o wykonanie czegoś zamiast tej osoby. Na taką prośbę „informatyk” nie powinien się zgodzić. Podpowiedzieć, wskazać miejsce, gdzie znaleźć można odpowiedź – jak najbardziej. Dać wędkę – owszem. Ale nie rybę.
Żeby nie było wątpliwości: jestem za tym, żebyśmy sobie pomagali. Pytać o radę jak najbardziej trzeba, bo w ten sposób uczymy się czegoś nowego. Gorzej kiedy ktoś nie chce pytać, tylko chce się kimś wyręczyć.
Wiem, może i się żalę, ale takie sytuacje mają często miejsce. Odmowa traktowana jest jako niechęć pomocy (nawet jeśli pomóc się chciało, tylko druga osoba pomocy nie chciała przyjąć). A od przyczepienia „informatykowi” łatki „niechętnego do pomocy” do zaszufladkowania go jako „zadufanego w sobie człowieka, który uważa że zjadł wszystkie rozumy” droga, wbrew pozorom, niedaleka. Tak powstają sterotypy.