Home office – idylla czy pożar w burdelu?
Choć życie powoli wraca do normy, to zewsząd słychać głosy jakoby epidemia koronawirusa raz na zawsze miała zmienić podejście szefów do pracy zdalnej. Home office może się okazać nie stanem nadzwyczajnym ale rzeczywistością, która wkrótce czeka wielu pracowników – bez względu na to, czy mają warunki do pracy zdalnej, czy po kilku miesiącach home office z dziećmi usiłują się nieskutecznie powiesić na pospiesznie założonym przed wideokonferencją krawacie.
Koronawirus – czy to koniec świata, jaki znaliśmy?
Kiedy piszę te słowa u ponad 150 tys. osób na całym świecie stwierdzono COVID-19. Wskutek zarażenia wirusem zmarło już ponad 5800 osób, a od ostatniego tygodnia notujemy śmiertelność na poziomie kilkuset osób dziennie. Choć jesteśmy w dalszym ciągu silni, to sytuacja zmienia się tak dynamicznie, że nie jesteśmy pewni tego, co nam przyniesie jutro.
Czy warto podróżować wypożyczonym samochodem na wakacjach?
Czy Wy też podczas majówki byliście już myślami na wakacjach? Ja trochę tak, choć majówkę spędzaliśmy tym razem w domu, a wspomnieniami byliśmy w Hiszpanii. Mieszkaliśmy co prawda tylko 40 km od centrum Barcelony ale ponieważ planując podróż mieliśmy ambitne plany zobaczenia kilku dalszych nadmorskich miasteczek, postanowiliśmy wypożyczyć auto. Czy wyszło nam to na dobre?
Dorastamy razem z technologią
Pamiętacie czasy, kiedy posiadanie komputera w automagiczny sposób sprawiało, że mieliśmy dużo kolegów w podstawówce, którzy z jakiegoś powodu chętnie odwiedzali nas w domu? Co prawda Pecet, Amiga, Commodore czy Atari oficjalnie miał służyć do nauki (przynajmniej tak sądzili rodzice), ale traktowany był jak podrasowany Pegasus z klawiaturą, joystickiem i myszką. Dziś choć pewnie część z nas co jakiś czas odpala gierkę to już pewnie nie ganiamy żółtym paszczakiem za duchami ani nie łudzimy się, że muchomory wyciągane z pudełek ze znakiem zapytania pozwolą nam urosnąć.
To nie kolejny podręcznik modlitwy. Recenzja „Od charyzmatyka do mistyka” Sławomira Zatwardnickiego
Jeśli myślisz, że to kolejny podręcznik modlitwy – grubo się mylisz. Książka, o której chcę Ci opowiedzieć niewiele ma wspólnego z podręcznikową teorią. Potraktuj ją jako zaproszenie do spotkania z żywym Bogiem. A jeśli mamy posłużyć się bardziej przyziemnym przykładem to porównałbym ją do biwakowania pod namiotem z tym, do kogo należy namiot, śledzie, ziemia w którą śledzie wbiłeś i niebo nad ziemią. Nie bój się Włodarza o którym mowa. Co prawda sięga potężnie od krańca do krańca … ale przecież włada wszystkim z dobrocią.